Recenzja filmu

Trio z Belleville (2003)
Sylvain Chomet
Michel Robin
Jean-Claude Donda

Porwany za młodu

<b>"<a href="fbinfo.xml?aa=97581" class="text">Trio z Belleville</a>"</b>, pierwszy pełnometrażowy film <a href="lkportret.xml?aa=114135" class="text">Sylvaina Chometa</a> nominowanego do Oscara
"Trio z Belleville", pierwszy pełnometrażowy film Sylvaina Chometa nominowanego do Oscara w 1998 za krótkometrażówkę "Starsza pani i gołębie", wywołał już sporo zamieszania na świecie zdobywając kilka prestiżowych nagród i jeszcze więcej nominacji. I słusznie. "Trio z Belleville" z całą pewnością zasługuje na uwagę. Bohaterką filmu jest starsza kobieta Madame Souza, która samotnie wychowuje swojego wnuka Championa. Chcąc, aby chłopiec był szczęśliwy babcia kupuje wpierw psa - wiernego Bruno, a później rower, o którym Champion skrycie marzył. Wiele lat później dorosły już Champion jest świetnie zapowiadającym się kolarzem, który pod okiem babci przygotowuje się do wyścigu Tour de France. Niestety, nie będzie dane mu go ukończyć. Podczas wyścigu Champion wraz z dwoma innymi kolarzami zostaje porwany przez tajemniczych mężczyzn w czarnych płaszczach, którzy uprowadzają sportowców do znajdującego się za oceanem miasta Belleville. W pościg za nimi wyrusza niezłomna staruszka w towarzystwie psa... Nick Park, Max Fleischer, Dennis Wojda i Krzysztof Gawronkiewicz (autorzy komiksowego cyklu "Mikropolis") takie nazwiska pojawiały się w mojej głowie podczas projekcji pozbawionego praktycznie dialogów "Tria z Belleville". Filmowi Sylvaina Chometa daleko do słodkich, disneyowskich animacji, które z reguły królują na ekranach kin. Świat "Tria z Belleville" zaludniają groteskowi bohaterowie, brzydcy, starzy, a nawet odpychający. Jednak nie sposób ich nie polubić. Madame Souza, która znajdzie wyjście z każdej sytuacji, członkinie niegdyś popularnego trio wokalnego, które mimo, iż zapomniane przez publiczność nie tracą dobrego samopoczucia, a nawet gangsterzy o przerośniętych plecach to postaci, które na długo zapadają w naszą pamięć. "Trio z Belleville" wyróżnia się także animacją, która, mimo, iż nie stroni od fragmentów stworzonych przy użyciu komputera, przypomina stare filmy wspomnianego już Maxa Fleischera. Animacje komputerowe, a nawet sekwencje tradycyjnego filmu, które wpleciono w obraz zostały przetworzone w taki sposób, że doskonale komponują się z dwuwymiarową animacją. Jedynym słabym punktem "Tria z Belleville" jest niestety scenariusz, w którym obok genialnych scen (naprawa koła przez Madame Souze to mistrzostwo świata) pełnych specyficznego humoru łączącego w sobie absurd, slapstick (jedna ze scena nawiązuje do klasycznej produkcji z udziałem Charliego Chaplina) i groteskę zdarzają się fragmenty, w których akcja wyraźnie siada. Film trwa zaledwie 81 minut, ale w moim przekonaniu z korzyścią można było go delikatnie skrócić. "Trio z Belleville" to - jak napisałem na wstępie - film, który zasługuje na uwagę. Rzadko w naszych kinach mamy okazję oglądać animację, które nie są adresowane do dzieci, a do takich zalicza się właśnie obraz Chometa. Mnie się podobał, choć bardziej zachwycił mnie wizualnie niż fabularnie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kreskówki kojarzą nam się głównie z bajkami. Jednak "Trio z Belleville" bajką nie jest. Gdyby na... czytaj więcej
Champion jest samotnym, młodym i smutnym chłopcem, wychowywanym przez babcię - madame Souzę. Pewnego dnia... czytaj więcej
Może to kwestia złego nastawienia, lecz idąc na ten film do kina (oczywiście nie z własnej i z absolutnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones